Info
Ten blog rowerowy prowadzi HerrSpiegelmann z miasteczka Krosno. Mam przejechane 4292.29 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 12.09 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2020, Sierpień1 - 0
- 2020, Czerwiec1 - 0
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Kwiecień4 - 5
- 2019, Marzec2 - 2
- 2019, Luty5 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik3 - 5
- 2018, Wrzesień4 - 0
- 2018, Sierpień5 - 8
- 2018, Lipiec8 - 3
- 2018, Czerwiec7 - 11
- 2018, Maj14 - 19
- 2018, Kwiecień11 - 2
- 2018, Marzec3 - 0
- 2018, Luty3 - 0
- 2018, Styczeń7 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- DST 31.35km
- Czas 02:03
- VAVG 15.29km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 581m
- Sprzęt Trans
- Aktywność Jazda na rowerze
Daglezje
Piątek, 1 czerwca 2018 · dodano: 01.06.2018 | Komentarze 2
Korzystając z chwili wolnego szybki wyskok na Królewską. Podjazd przez Głębokie, następnie niebieski szlak i ścieżka przyrodnicza "Przy zamku Kamieniec".Cmentarz wojenny z I Wojny Światowej na stoku Królewskiej. Cmentarz leży kilkadziesiąt metrów od niebieskiego szlaku więc łatwo go przeoczyć. Dzisiaj moim celem nie jest jednak szlak niebieski a jeden z moich ulubionych zjazdów w okolicy. Niedaleko gdzie szlak odbija w prawo ostro pod górę znajduje się niepozorna, nieoznaczona ścieżka, którą można dojechać do pomnikowych daglezji. Trochę obawiałem się czy drogi nie zniszczyła niekończąca się w tym rejonie zrywka ale jest dobrze, fajny szybki zjazd, ponad 200 metrów w dół.
Kolejne mogiły przy 150-letnich daglezjach
Daglezje niczym w Górach Skalistych :)
Następnie kieruję się oznaczeniami ścieżki przyrodniczej "Przy zamku Kamieniec". Trochę jazdy, trochę solidnego wypychu w kierunku zamku.
Tak wyglądają oznaczenia ścieżki gdyby ktoś się tutaj wybierał. Oczywiście można zjechać to od strony zamku (jest trochę stromiej i trudniejsze podłoże), ale kierunek od Królewskiej jest wg mnie przyjemniejszy :)
Mniej znane od Prządek wychodnie piaskowca w okolicy zamku. Skałki te służą do zabawy amatorom wspinaczki górskiej.
Na tym można by zakończyć ten przynudnawy wpis gdyby nie dwa incydenty. Pierwszy zdarzył się na Sokolim Grzbiecie w tzw. wąwozie. gdzie zgubiła mnie rutyna i nonszalancja. Wydawałoby się, że zjeżdżając to już dziesiątki razy nic wydarzyć się nie może. A jednak nie wiadomo czemu zmieniłem trochę linię zjazdu i na sypkim piaskowcu ściągnęło mi mojego łysego NN w koleinę i musiałem się grzecznie położyć na prawym boku w paprociach:) Na szczęście bez strat zdrowotnych i sprzętowych. Drugi incydent to już nierówna walka z kleszczami. Niestety jeden zdążył się już wbić w nogę w niecałą godzinę po wyjeździe z lasu. Mikroskopijna nimfa, którą musiałem przeoczyć jeszcze w trasie. Po tym wszystkim przez głowę przemknęła myśl, że może by to całe MTB rzucić w cholerę, sprzedać górale i kupić szosówkę :) Mieć z głowy całe to błoto, zrywki, kleszcze, niedźwiedzie, OTB, kontuzje itp. Ale była to tylko chwila słabości :) już jest dobrze, już chciałbym tam wrócić...
Kategoria Pogórze Dynowskie
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!