Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi HerrSpiegelmann z miasteczka Krosno. Mam przejechane 4292.29 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 12.09 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy HerrSpiegelmann.bikestats.pl
Statystyki
Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Sanocko-Turczańskie

Dystans całkowity:83.86 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:07:00
Średnia prędkość:11.98 km/h
Suma podjazdów:1931 m
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:83.86 km i 7h 00m
Więcej statystyk
  • DST 83.86km
  • Czas 07:00
  • VAVG 11.98km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 1931m
  • Sprzęt Trans
  • Aktywność Jazda na rowerze

Otrycka Republika Wolnej Myśli

Czwartek, 30 sierpnia 2018 · dodano: 30.08.2018 | Komentarze 2

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać w Góry Sanocko-Turczańskie? Takie oto myśli kotłowały się w głowie w ostatnich tygodniach kiedy siedząc w pracy po naście godzin, otoczony projektami, prezentacjami, telekonferencjami, ASAP'ami spoglądałem przez okno w kierunku południowym. Monitoring pogody wskazał czwartkowy dzień jako idealny na realizację tego odległego pragnienia, dzień słoneczny, bezwietrzny i bez porannych mgieł :). Nie namyślając się za wiele wypisuję urlop, dzwonię do kumpla i o 6 rano jesteśmy już na trasie w kierunku Sanoka. Samochodem sprawnie docieramy do Ustrzyk Dolnych gdzie od razu kierujemy się na niebieski szlak w kierunku południowym.
Na początek podjazd pod Gromadzyń 655m n.p.m leżący w niewielkim pasemku Równia. Początek przyjemny szeroką wykoszoną polną łąką. Po dotarciu do granicy lasu z powodu zwiększającego się nachylenia jazda przestaje być możliwa. Zaczynamy pierwszy soczysty wypych dzisiejszego dnia.
Za plecami zostają Ustrzyki leżące w cieniu Kamiennej Laworty
Po dotarciu do grzbietu pojawia się widoczek w przeciwnym, południowym kierunku na wieś Równia leżąca u podnóża Pasma Żukowa, naszego kolejnego celu.
Przyjemna jazda grzbietem pasma...

Po lewej mijamy wyciąg narciarski, gdzie zimą pewna część gatunku Homo Sapiens czekając w długich kolejkach uprawia sport polegający na niesamodzielnym wyjeździe pod górę przy pomocy mechanicznego wyciągu :). Zaczynamy zjazd niebieskim, szybki ale o łagodnym nachyleniu,  w sumie zupełnie bez emocji.
Odwiedzamy jedną z ciekawszych i naprawdę uroczych cerkwi w Równi.
Początek podjazdu pod Pasmo Żukowa zaczyna się niewinnie fajną, polna drogą. Potem już jest tylko ciekawiej. Końcówka to już ścianka, którą trzeba pokonać błotną, śliską ścieżką. Zdecydowanie najtrudniejsze dzisiaj podejście.
Tak wygląda droga biegnąca w tym miejscu na grzbiecie pasma. Zawsze chciałem przejechać całość tego pasma o długości około 20km praktycznie do granicy z Ukrainą. Niestety jakoś zawsze było nie po drodze. Tym razem jazda niewielkim fragmentem do wzniesienia Bucznik 768m npm.
Dzisiejsza trasa będzie wybitnie niewidokowa więc cieszą nawet takie niewielkie okienka na południe, a tam Pasmo Otrytu. Z Bucznika kierujemy się w kierunku Teleśnicy Oszwarowej. Mając w głowie i czując w nogach jeszcze podejście, od zjazdu oczekuję podobnych emocji. Początek wygląda obiecująco, stromy singielek, ale do czasu. Po dotarciu do wiatrołomu zaczyna się wybitny krzaczing przez jakieś kolczaste zielska, a później gęsty buczynowy młodnik, który bujnie porasta wcześniej wykarczowane zbocze, i przez który nie można się przedrzeć. Szarpanina z krzakami trwa kilkaset metrów. Wszystko niestety przy fajnym nachyleniu, metry deniwelacji ciekawego zjazdu przepadają. Docieramy do Oszwarowej i fragmentem asfaltu jedziemy dalej w kierunku Jeziora Solińskiego
Lecimy dalej w kierunku Pasma Stożek. Początek znowu polna drogą. Żuków pozostaje za nami.
Nie wiedziałem czego spodziewać się po tym fragmencie niebieskiego, który biegnie wzdłuż Jeziora Solińskiego. Szlak jest rzadko uczęszczany i niewidokowy. Od Gromadzynia na szlaku nie spotkaliśmy nikogo przez 20 km. Kompletna dzicz idealna do myślowego resetu od kieratu w robocie. Powiem tak, w tym miejscu szlak jest wyśmienity ogólnie na rower. Cały czas szeroka droga, z niewielkimi koleinami, po której po kilkudniowej suszy można spokojnie pojeździć rowerem i to nie tylko górskim, ale spokojnie i trekingowym, ba nawet gravelówką jeżeli ktoś lubi "baranki" hehe.  Można się tutaj wybrać z całą rodzinką i nie powinni narzekać ;). Nie ma stromych podejść a szlak delikatnie opada w kierunku Chrewtu. Naprawdę miłe zaskoczenie do jazdy na luzie, bo spodziewałem się tutaj jak to mówią "tęgiego paździerza" :)
Końcówka szlaku, po prawej "zielona wzgórza nad Soliną"
A na wprost dzikie i tajemnicze Pasmo Otrytu, kolejny cel na trasie. Przez niektórych uważane za część Gór Sanocko Turczańskich,
przez innych, że to już Bieszczady. Ja optuję jednak za pierwszą wersją.


W kierunku Przełęczy pod Hulskiem. Długi i męczący podjazd pod Otryt.
Nieczynne retorty, coraz częstszy widok w tym rejonie
Jazda pasmem Otrytu to dość przyjemny fragment zupełnego odludzia. Przyjemność z jazdy niweczy trochę wycinka w środkowej części ale na razie w dopuszczalnej formie. Warto się tutaj zawczasu wybrać bo ten urokliwy zakątek może już niedługo stać się istnym pobojowiskiem czytając co się na południowych stokach Otrytu wyczynia tutaj
Ciekawe jak w takich warunkach autostradowych poradzić sobie ma np. wąż eskulapa, którego jedyne pewne stanowisko występuje właśnie na Otrycie.
Kultowe schronisko "Chata Socjologa" - Dom Pracy Twórczej
Lokalna twórczość w schronisku. W tym miejscu porzucamy niebieski szlak, który odbija dalej w kierunku południowym i zmieniamy go na zielony w kierunku Lutowisk. Czas na powrót, na liczniku już 40km. Zjazd zielonym to nareszcie upragnione chwile stromego zjazdu po ciekawym podłożu.
W kierunku Lutowisk z widoczkiem na wysokie partie Bieszczadów

Przydrożna kapliczka we wsi Skorodne

Powrót do samochodu już niestety asfaltami - na dobicie podjazd na punkt widokowy na Przęłeczy pod Ostrem